Książka jak wulkan emocji, czyli recenzja "Maybe Someday"

Przyszedł czas na recenzję mojego cudeńka, czyli książki pt : "Maybe Someday". Autorką tej książki jest Collen Hoover. Dla mnie jest mistrzynia pióra, pisze genialne książki. Myślę, że nie znalazłaby się taka osoba, która by nie była zwolenniczką choć jednej z jej książek i nie poczuła żadnych emocji podczas czytania.
Na początek podstawowe informacje na temat tej pozycji.

Tytuł : "Maybe Someday"
Autor: Colleen Hoover
Ilość stron: 440
Wydawnictwo: Otwarte
Ocena: brak skali na tak genialną książkę

Od razu przedstawię wam bohaterów. Poznajcie  Sydney Blake. Z pozoru, na pierwszy rzut oka prowadzi wręcz życie usłane różami. Studiuje, a przy okazji ma pracę. Na dodatek (marzenie większości osób) mieszka ze swoją bratnią duszą Tori i jak sądziła miłością na całe życie Hunterem.
Czyż nie uwarzacie, że początek wręcz idealny? Wolne wieczorki spędza na balkonie. Tak dobrze widzicie. Pewnie w tym momecie zadajecie sobie pytanie co tam robi ? Otóż nasza bohaterka pochłania muzykę gitarzysty z naprzeciwko. Ku jej zdziwieniu on tylko gra, więc Syd ( zdrobnienie od imienia Sydney) postanawia ułożyć swoje teksty do piosenek. po jakimś czasie chłopak to zauważył i zaproponował Sydney przez SMS-a pisanie piosenek dla jego zespołu, gdyż on nie miał akurat weny twórczej. Jednak szczęście nie trwa wiecznie jak to mówią i Sydney zostaje perfidnie oszukana przez osoby z najbliższego otoczenia, osoby, którym najbardziej ufała. Okazało się, że Hunter zdradza ją z Tori.
Syd nie ma dachu nad głową, ani pieniędzy gdyż te zostawiła w mieszkaniu, do którego nie chce już wracać. A pech chciał, że akurat padał deszcz i tak przemoczona do suchej nitki siedziała na podwórku. Zobaczył ją Ridge, czyli gitarzysta z balkonu, który już wcześniej wiedział o tej zdradzie. Zaprosił ją do swojego mieszkania. Syd się zgodziła bo chciała kontynuować swoją niezależność od rodziców, którzy byli innego zdania co w życiu ma robić. Jej ojciec był prawnikiem i wiadomo, że to samo chciał dla córki. Zamieszkała więc z nim  i jego współlokatorami. Od razu powiem, że są to bardzo ciekawe postacie, wnoszą dużo humoru do tej książki. Wbrew sobie Ridge i Sydney zbliżają się do siebie. Wszystko dzięki muzce, bo sami wiemy jak pasja potrafi złączyć ludzi.
Stają przed trudnym wyborem czy uda im się opanować uczucia, czy postawią wszystko na jedną kartę i "może kiedyś" zamieni się na "właśnie teraz".  Kiedy rozum mówi odłóż to na później, a serce krzyczy właśnie teraz.
Jak sami bohaterowie mówią w byciu razem preszkadza im kilka rzeczy przede wszystkim czas, który jest nieodpowiedni i to, że Ridge ma dziewczynę. Jednak czuje coś niesamowitego do Syd. Wcześniej jego całe serce należało do Maggie, a teraz poczuł, że jedna połówka należy też do Sydney.
W tej książce pani Collen porusza temat niepełnosprawności ( w tym wypadku u Ridga )
Tutaj w przypadku do niego można postawić pytanie czy można kochac osobę tylko ze względu na jej chorobę ? Autorka pokazuje nam, że niepełnosprawność nie przeszkadza w doświadczaniu życia. Pomimo ułomności Ridge tak genialnie doświadcza świata, że pewnie większość  nie myślała, że się tak da.
Dodatkiem w tej książce, który umila czytanie,  jest muzyka,a mianowicie soundtrack. Na potrzeby tej książki został stworzony cały album. Teksty piosenek znajdują się w książce. Są one po angielsku,ale z tyłu książki są przetłumaczone  na polski. Według mnie dzięki muzyce możemy lepiej poznać uczucia bohaterów i wiedzieć co mieli na myśli. Gdzie słowa zawodzą tam muzyka staje się głównym przekaźnikiem. Po przeczytaniu tej książki ,  wiedziałam, że sięgnę po nią nie raz. Według mnie książki tej autorki wyznaczają nowe szlaki w życiu człowieka. Ja sama osobiście chciałam coś zmienić w swoim życiu po skończonej lekturze. Może wam się wydawać, że to typowy romans, ale nie, tu jesteście w błędzie. Nigdy podczas czytania książek nie czułam tyle emocji. A nawet byłam wulkanem. Raz byłam wzruszona, bliska płaczu,a raz śmiałam się do rozpuku.
POLECAM wam tą książkę z całego serca,a nawet nie to że polecam, a wręcz zmuszam was do jej przeczytania. Każdy znajdzie w niej ciekawy wątek. Czy to o miłości, czy sam fakt że opowiada także o muzyce, nie zabrakło tu wątku robienia sobie kawałów przez współlokatorów. Dla każdego coś dobrego. Na koniec mój ulubiony cytat ;

"W angielskim alfabecie jest tylko dwadzieścia sześć liter. Można by pomyśleć, że z tyloma literami niewiele można zrobić. Można by pomyśleć, że kiedy wymiesza się je i połączy w słowa, mogą one wywołać tylko ograniczoną liczbę uczuć. A jednak tych uczuć może być nieskończenie wiele i ta piosenka jest tego dowodem. Nigdy nie zrozumiem, w jaki sposób kilka prostych słów połączonych ze sobą może kogoś zmienić, a jednak ten utwór i jego słowa całkowicie mnie odmieniają. Czuję się tak, jakby „może kiedyś” się we „właśnie teraz”."




Komentarze

  1. TO CIEKAWIE NAPISANA RECENZJA KSIĄŻKI

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawa recenzja widac ze interesujesz sie ksiazkami

    OdpowiedzUsuń
  3. Pisz częściej o książkach bo jak do tej pory robisz to świetnie

    OdpowiedzUsuń
  4. dzięki za takie miłe słowa. Pisze się lepiej jak wie się ze ktoś na to czeka z mu się podoba robi się to wtedy od serca. na wasze życzenie już niedługo recenzje olejnych ksiażek. bacznie obserwujcie bloga

    OdpowiedzUsuń
  5. Po takiej recenzji to będzie grzech nie przeczytać :) Która książkę pani Hoover jeszcze polecasz?

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Spersonalizowane ubrania to nie przyszłość, lecz teraźniejszość.

Flower box